wtorek, 18 października 2016

Dyniowe placuszki na słodko - bezglutenowe, bez cukru!

Słowem wstępu

Dzień za dniem mija, a Oslo coraz bardziej przypomina namoczone w mleku płatki corn flakes: sterty liści przylgnięte mokro do ziemi, we wszystkich odcieniach żółci i pomarańczu. Jest to dla mnie moment, kiedy przechodzę z letniego "jestem wszędzie i robię wszystko" do jesiennej melancholii i narzekania na wszystko - oczywiście z bezpiecznego dystansu, owinięta kocem z kubkiem czegoś ciepłego.
Tak jak wspomniałam w poprzednim wpisie, kiedy pogoda ma się tak jak się ma, chce się wnieść do otoczenia coś rozgrzewającego i wesołego. Przykładem czegoś takiego jest dla mnie dynia i wszystko z niej zrobione, dlatego dzisiaj uraczę was kolejnym przepisem, tym razem na słodkie dyniowe placuszki.

Potrzebujemy:

  • ćwiartkę małej dyni (po obraniu i zmieleniu powinna wyjść około szklanka musu dyniowego)
  • 1/3 szklanki zmielonych migdałów (lub mąki migdałowej)
  • 2 jajka
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki roztopionego oleju kokosowego (lub innego tłuszczu)
  • 1 szklanka mąki ryżowej (lub innej wybranej)
  • 5-10 posiekanych daktyli (zależy, jak słodkie lubicie ;>)
  • 1,5 łyżeczki sody (lub proszku do pieczenia)

Sposób przygotowania:

Dynię kroimy w małe kosteczki i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni przez 10-20 minut - aż widocznie zmięknie. Tak upieczoną dynię wrzucamy do blendera lub do miski, a następnie dodajemy jajka, jogurt, olej i daktyle. Wszystko razem miksujemy do uzyskania gładkiej masy, po czym dodajemy wymieszane wcześniej suche składniki. Teraz wystarczy przemieszać wszystko ręcznie, najlepiej dużą drewnianą łyżką. Następy krok to rozgrzanie patelni. Nie smażymy placuszków na tłuszczu, dlatego nie nalewamy żadnego oleju ani oliwy, tylko bezpośrednio nalewamy ciasto na patelnie, formując małe okrągłe medaliony. Pieką się one bardzo krótko, dlatego uważajcie, by ich nie spalić ;) Gotowe!




Słowem zakończenia


Osobiście wypróbowałam już kilka wersji dla tych dyniowych "penkejków" i uważam, że smakują obłędnie podane z bananem i polane syropem klonowym (mój chłopak maniakalnie potakuje, kiedy to piszę). Tym, którym brakuje jeszcze troszeczkę słodkości, polecam dodać na wierzch jeszcze kilka posiekanych daktyli.
Muszę się przyznać, że odkąd upiekłam je po raz pierwszy, robię je teraz codziennie. Są wyśmienite, a ja nie mogę się od nich oderwać!
Pozdrawiam ciepło ;)

wtorek, 11 października 2016

Rozgrzewający krem dyniowo-imbirowy z nutką kokosa

Słowem wstępu

Witajcie, kochani!
Jeszcze tydzień temu wychodziłam z mieszkania w samej bluzie (ba! w weekend było tak gorąco, że nawet bluza wydawała się katorgą!), natomiast przedwczoraj, całkiem znienacka, Oslo zaatakowała zimnica. Termometry pokazują od 5 do 9 stopni, ale mam wrażenie, że odczuwalna temperatura jest jeszcze niższa. Wszystko to wina przenikliwego morskiego wiatru, który niekiedy aż ugina drzewa. Brrr!
W taką pogodę nie marzę o niczym tak bardzo jak o tym, by zawinąć się w koc z kubkiem kakao w dłoni i książką w drugiej. Czasami jednak głód wypędza mnie z łóżka. I tutaj na ratunek przychodzi cudowna, rozgrzewająca zupa z dyni z imbirem. Pierwszy garnek został pochłonięty tuż po ugotowaniu! Jak dla mnie, nie ma nic lepszego, kiedy za oknem jest tak szaro. :)


Potrzebujemy:

zupa:

  • ćwiartkę dużej lub połówkę małej dyni (około 1,5 kg)
  • bulion warzywny (korzeń pietruszki, seler, por, marchew, ziele angielskie, liść laurowy, natka pietruszki)
  • około 40g świeżego imbiru (ja lubię bardzo imbirowy smak, można dać mniej)
  • 1 cebula
  • pół główki czosnku
  • 1 łyżka oleju rzepakowego (najlepszy do smażenia ;>)
  • kmin rzymski
  • pół łyżeczki papryki ostrej
  • pół łyżeczki papryki słodkiej

przybranie:

  • mleko kokosowe
  • garść pestek dyni
  • świeża kolendra

Sposób przygotowania


Jako pierwszy przygotujemy bulion. Ćwiartkę selera i po jednej sztuce: pora, marchewki, pietruszki zalewamy ok. 2 litrami wody; dodajemy dwa liście laurowe, trzy ziela angielskie i posiekaną natkę pietruszki. Gotujemy pod przykryciem na małym ogniu przez 1-2 godzin, aż por widocznie zmięknie, a z garnka będzie się wydobywał satysfakcjonujący zapach.
Kiedy bulion będzie już gotowy, wyławiamy wszystkie warzywa i wrzucamy do garnka pokrojoną w kostkę (nie musi być drobna) dynię. Będzie się gotowała przez kolejne 20-25 minut.
W tym czasie obieramy i siekamy drobno cebulę, tak samo imbir (ja trę imbir na tarce, na małych oczkach). Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy cebulę aż się zeszkli. Następnie dodajemy imbir i przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku; doprawiamy kminem i papryką. Wszystko mieszamy i smażymy około pół minuty (nie dłużej - nie chcemy przesmażyć czosnku i imbiru). 
Kiedy dynia zmięknie, wyłączamy ją i dodajemy do garnka mieszkankę z patelni. Wszystko bardzo dokładnie blendujemy, doprawiamy do smaku solą.
W tym momencie możemy udekorować naszą zupę kokosową śmietanką*, pestkami dyni i świeżą kolendrą. Gotowe!

*Kokosowa śmietanka: 

Schłodzoną przez noc w lodówce puszkę mleka wyjmujemy i delikatnie otwieramy. Uważamy, aby zebrana na górze stała część nie zmieszała się z cieczą. Wybieramy łyżeczką część stałą, (resztę możemy później użyć do smoothie) i miksujemy do momentu, aż krem nabierze bardziej puszystej konsystencji. 

Słowem zakończenia

Przepis na dyniowo - imbirowy krem należy do jednych z prostszych i przyjemniejszych, z jakimi się zetknęłam. Dodatkowo, jeśli odrzuci się dodatki, jest naprawdę tani w wykonaniu... i bardzo wydajny! Jedną miseczką z powodzeniem można napełnić swój brzuch tak, że nie będzie się głodnym przez kolejne dwie godziny. No i najważniejsze: już po pierwszej łyżce przez ciało przechodzi cudowna fala ciepła... Nic, tylko gotować i jeść! Smacznego ;)

wtorek, 4 października 2016

DIY: Mydełko w kostce - prosto i przyjemnie!

Słowem wstępu

Witajcie, kochani! Tak jak obiecałam, w dzisiejszym poście przedstawię Wam sposób na bardzo łatwe i przyjemne przygotowanie swojego własnego mydła.
Jeśli jeszcze nie wiecie po co mielibyście się za to zabrać oraz jakie są częste skutki używania komercyjnych żeli i płynów do kąpieli, serdecznie polecam zapoznanie się z moim >poprzednim wpisem<. A jeśli już jesteście gotowi, bez zbędnych ceregieli przejdźmy do dzieła! ;)

Przygotowanie

Chyba najważniejszą i podstawową rzeczą w produkcji własnych kosmetyków jest bezpieczeństwo. Pamiętajmy, że podczas gotowania będziemy mieli do czynienia ze żrącą zasadą. Dlatego, jeśli nie chcemy przypadkiem stracić wzroku albo poparzyć dłoni, ubezpieczmy się w:
  • gumowe rękawiczki
  • okulary ochronne
  • ubrania, których nam nie żal
a także przestrzegajmy tych zasad:
  • nie używajmy aluminium!
  • wietrzmy pomieszczenie, w którym robimy mydło
  • bardzo dokładnie odważmy składniki
  • wyparzmy wszystko, czym będziemy się posługiwać
  • poinformujmy rodzinę, że robimy mydło (czasami mydło pachnie tak pięknie, że mylone jest z budyniem)
Poza tymi środkami bezpieczeństwa będziemy potrzebowali również przyrządów, z którymi będziemy pracować:
  • dwa garnki ze stali nierdzewnej lub emaliowane - o różnej średnicy
  • szklane lub plastikowe naczynie do zmieszania NaOH (u mnie zwykła plastikowa miarka albo słoik)
  • szklane, sylikonowe, plastikowe lub stalowe mieszadełko
  • blender
  • forma/y na gotowe mydła: sylikonowe foremki do babeczek, plastikowe pudełka po lodach i butelki po napojach. Można użyć też kartonów po mleku i sokach, bo choć mają w środku aluminium, to pokryte są warstwą folii. Trzeba wtedy dokładnie sprawdzić, czy folia nie jest nigdzie uszkodzona.
  • bardzo precyzyjna waga kuchenna
  • termometr kuchenny (do kupienia na allegro za ok. 10 zł)
Wytwarzanie kostek mydlanych kieruje się jedną prostą zasadą: do wybranej ilości tłuszczy dobieramy odpowiedni procent wody i zasady. Ja zazwyczaj na 600 gramów tłuszczy używam 82 gramy (13%) NaOH i 228 gramów (38%) wody. Te proporcje mogą się nieznacznie różnić zależnie od tego, jakich tłuszczy użyjecie.


Sposób przygotowania:

  1. Tłuszcze łączymy ze sobą w mniejszym garnku i roztapiamy w kąpieli wodnej - wstawiając do większego garnka wypełnionego wodą. Mieszamy cały czas na bardzo wolnym ogniu - uważając, aby temperatura tłuszczy nie przekroczyła w żadnym momencie 65 stopni. 
  2. Na wadze kuchennej stawiamy nasz pojemnik i wsypujemy do niego potrzebną wagę NaOH. Następnie zalewamy odważoną ilością zimnej wody.
    Uwaga: w tym momencie ług gwałtownie zwiększy temperaturę - do około 90 stopni - dlatego bądźmy ostrożni, kiedy chwytamy za naczynie.
  3. Kiedy tłuszcze się stopią w jedną masę, wyjmujemy je z kąpieli wodnej i odstawiamy do lekkiego schłodzenia - około 45-50 stopni. To samo robimy z ługiem.
  4. Kiedy i tłuszcze i ług osiągną dokładnie tę samą temperaturę, wlewamy roztwór do tłuszczy i mieszamy. 
  5. Po wstępnym przemieszaniu podłączamy blender i miksujemy całość. W tym momencie możemy również dodać olejki eteryczne.
  6. Kiedy masa osiągnie konsystencję kisielu lub budyniu (tj. ściekając z łyżki będzie tworzyła na powierzchni szlaczki) przelewamy całość do form.
  7. Formy odstawiamy w ciepłe miejsce i przykrywamy kocem - mydła powinny mieć ciepło i brak dostępu do światła.
  8. Po 24 do 48 godzinach wyjmujemy mydła z foremek i pozostawiamy je do "wyschnięcia" na kolejne 4-6 tygodni.
Gotowe :)
Teraz już sami widzicie, jakie to proste, szybkie i przyjemne. Cóż, pozostało jedynie wprawić wyobraźnię w ruch i stworzyć swoją pierwszą mieszankę :) A dla tych, którzy nie czują się jeszcze pewnie w eksperymentach poniżej przedstawiam dokładny skład jednego z moich własnych mydeł.

Składniki

  • 340g oliwy z wytłoków oliwkowych (dużo lepsza w produkcji mydeł od oliwy z oliwek!)
  • 140g nierafinowanego oleju kokosowego (użycie rafinowanego oleju pozbawi nas wszelkich substancji odżywczych)
  • 40g olejku ze słodkich migdałów
  • 20g oleju rycynowego
  • 20g masła kakaowego
  • 20g olejku z pestek moreli
  • 15g wosku pszczelego
  • 5g oleju arganowego
oraz
  • 82.2g NaOH
  • 228g wody (najlepiej wodę zdemineralizowaną - do kupienia za grosze na stacjach benzynowych)
  • 8 kropli olejku lawendowego (nie korzystamy z olejków do kominków zapachowych, tylko z tych do masażu lub kąpieli - które mogą mieć styczność ze skórą)
  • 8 kropli olejku z trawy cytrynowej
  • 4 krople olejku eukaliptusowego

Słowem zakończenia

Jak widzicie, własne eksperymenty kosmetyczne wcale nie muszą być skomplikowane. Tak naprawdę wszystko możemy zrobić własnoręcznie, często taniej i z lepszym skutkiem niż gdybyśmy mieli to kupić w sklepikach z organicznymi produktami lub drogeriach.
Natomiast samo mydło jest po prostu receptą na zdrową, piękną i odżywioną skórę. Każdy z użytych w składzie olejków ma całe mnóstwo dobroczynnych właściwości, także olejki eteryczne znane są ze swojego zdrowotnego działania. Nie wspominając już o tym, ilu toksyn, barwników i ulepszaczy nie wchłonie nasza skóra! 
Tymi słowami chciałabym zakończyć dzisiejszy post; mam nadzieję, że już niedługo w Waszych łazienkach zagości pierwsze naturalne mydło, a po nim następne i kolejne ;)
Trzymajcie się ciepło!